Popularne posty

wtorek, 18 października 2011

Golden Retriever i wiosna!

Wiosna pełną parą wkroczyła w me goldenkowe życie. I muszę przyznać, że to moja najulubieńsza pora roku.

Wiosna pełną parą wkroczyła w me goldenkowe życie. I muszę przyznać, że to moja najulubieńsza pora roku. Wszystko jest takie oświetlone (bo słoneczko mocno świeci) i zapachnione. Pachną kwiatki, pachną kałuże, inaczej pachnie tata jak wraca z pracy i mama po sprzątaniu, no i nawet pieski inaczej pachną. Chłonę wszystkie te różności z zaciekawieniem i zastanawiam się skąd to wszystko się bierze, bo jest bardzo dziwne, że z nastaniem wiosny zrobiło się tak zapachowo! A że jestem bardzo mądrym pieskiem, roztajemniczenie tej tajemnicy nie zajęło mi dużo czasu.

Szybko domyśliłam się, że zapachy to tak naprawdę małe istotki, które przez większość zimy spały, a wraz z wiosną obudziły się do życia. To coś takiego jak niedźwiedzie i ich zimowy sen. Zastanawiam się tylko, dlaczego ich obecność była aż tak zamaskowana. Nie słyszałam zupełnie jak chrapały, a przecież wszyscy chrapią- wiem to, bo słyszałam chrapanie taty i mamy (choć ona twierdzi, że nie chrapie...) i dziadka i babci (która twierdzi, że tylko czasem jej się to zdarza...) i wszystkich innych bezsierściowców, którzy ze mną spali. A te istotki spały w zupełnej ciszy. Pewnie miały idealnie proste przegródki w nosie, które tata ma krzywe i dlatego chrapie. A przynajmniej on twierdzi, że to właśnie dlatego. Mi to się wydaje ściemą, bo mój nosek jest zupełnie prosty, a też chrapię. Yyyy...to znaczy ja nie chrapię, jestem na to za ładniutka, to mama chrapie i zwala na mnie... No dobra, dobra- nie będę już oszukiwać- to ja chrapię i zwalam na mamę, choć rodzice doskonale wiedzą, że chrapiemy obie. Ale co z tego, skoro jesteśmy zagłuszane przez tatę?

W każdym razie- te istotki się przebudziły i rozpachniły cały świat. A wraz z tym każdy spacer jest coraz większą przygodą. Czasem te przygody są bardzo miłe, jak wtedy, gdy jedna z tych istot weszła do kałuży i dzięki temu nie dość, że zyskałam przyjemny chłodek po wejściu do niej, to jeszcze przyczepił się do mnie cudny zapaszek. Mamie się nie spodobał i mnie odzapachniła po powrocie do domu, ale co powąchałam to już moje, prawda? Czasem też się zdarzają gorsze przygody... Ostatnio któraś z tych istot zrobiła sobie głupi żart i spowodowała, że pewien facet zaczął się dziwnie zachowywać w stosunku do mnie. Skąd wiem, że to przez nią? Stąd, że najpierw ten koleś mnie powąchał (zgodnie z etykietą- zaczął od buzi, potem rączki, potem dalej) a potem ta istota musiała mu coś powiedzieć, bo wziął sobie za punkt honoru, by... yyy... no właśnie- nie wiem co chciał zrobić! Chodził za mną cały czas i jak tylko się obróciłam to chwytał mnie w pasie i zaczynał robić ze swoim kuperkiem coś dziwnego. Na początku nic nie robiłam, bo nie wiedziałam zupełnie o co mu chodzi. Ale potem moja mama, zdecydowanie niezadowolona z jego poczynań, zaczęła go odganiać, więc i ja zaczęłam to robić. Ponieważ jednak on był bardzo nachalny musiałyśmy się stamtąd ewakuować. W drodze do domu pytałam mamę o co chodziło temu chłopcu, a ona rzekła, że to nie "chłopiec" tylko "skręceniec", "zabłądzeniec" czy jakoś tak i że jestem za młoda, żeby mi to tłumaczyć. Skoro więc jestem za młoda, a ta istota zapachowa i tak sprawiła, że robił co robił, to znaczy, że jest ona złą istotą.

Jaki z tego morał? Uważajcie kto się was czepia i pamiętajcie, że nie każdego polecenia należy słuchać. Wzięłam sobie tą radę do serca i jak mama powiedziała: "błagam, nie wchodź do tej kałuży"- weszłam. Jej mina nie świadczyła o słuszności tego morału, ale moje zadowolenie- jak najbardziej!

Chcę pieska!!! I co dalej?

Bywają różne motywy skłaniające nas do podjęcia decyzji o kupnie psa. Najczęściej są to decyzje podjęte pod presją dzieci. Czasami jest to decyzja impulsywna - żal nam psiaka, no to go kupimy(bazar). Takich nieprzemyślanych momentów jest więcej.

Takie żądanie ze strony dziecka, nie jest czymś niezwykłym w wielu domach. Oczywiście bardzo dobrze jest dla rozwoju dziecka, gdy w domu znajduje się jakieś zwierzę.
Uczy się Ono obowiązkowości, odpowiedzialności, opiekuńczości - to bardzo dobrze. Wyrabia się w dziecku pozytywne cechy.
Jednak taki stan zwykle nie trwa długo. Sam będąc dzieckiem miałem sporo psiaków. Czasami potrafiłem przyprowadzić do domu, (ku rozpaczy rodziców), trzy a nawet cztery, psie przybłędy.
Nie mogłem się pochamować gdy widziałem ich niedolę. Zwykle pieski po odkarmieniu i dojściu do sił same dawały dyla, czasami udało się ustalić właściciela.
Będąc już dorosłym, posiadającym własne dzieci, nie chciałem sie zgodzić na psa w domu. Powód?
Uważałem, że moje dzieci nie będą skłonne na długie lata, podołać obowiązkom związanym z opieką nad psem.
Ja niestety zmuszony byłem pracowac na utrzymanie rodziny - więc nie byłby ze mnie, żaden opiekun.
A nie chciałem, by pies godzinami wyczekiwał na spacer!!!


Dlaczego o tym piszę?

Dlatego, że wystarczy przejść się po schroniskach dla zwierząt, by naocznie przekonać się, ile bezpańskich zwierząt w nich koczuje.
Ten los zgotowali im ludzie, którzy na żądanie dziecka, spełnili jego kaprys, po czym gdy dziecko już się nabawiło, pieska przegonili.
Być może, kupując dziecku inną zabawkę, może bardziej śmiesznego pieska.
A należy mieć świadomość, że pies to jednak nie maskotka, to żywe stworzenie, które potrzebuje dobrego odpowiedzialnego opiekuna.
Decydując się na posiadanie psa w domu, należy głęboko rozważyć taką decyzję - jest to wszak decyzja, której skutki będą nam towarzyszyć przez lata.
Należy liczyć się z wieloma niedogodnościami w naszym życiu, w związku z posiadaniem psa w domu.
Osobiście mam trzy psiaki w domu, dwa rasy SharPei (ośmioletni Bunio, oraz roczna White), oraz staruszkę(16-lat) mieszańca.
Nie wyrzuciłem kundlicy, tylko dlatego że przybyły dwa nowe psy. Dotrwa swego kresu życia w spokoju, wśród swoich.
Od momentu, gdy pies zamieszka z nami, nasze życie będzie się kręcić wokół psa i jego potrzeb. Spacery, żywienie, opieka medyczna, psia higiena, nauka i trening, zmienią nasze nawyki czy przyzwyczajenia.
Tak więc, ten kto nie potrafi poświęcić swojego życia prywatnego, oraz czasu - lepiej niech nie bierze sobie psa do domu.
Posiadanie psa, to nie tylko przyjemność z głaskania miękiej sierści, to przede wszystkim obowiązek i odpowiedzialność, za nowego członka naszej rodziny, który w żaden sposób nie potrafi nam przekazać swoich potrzeb.
To także nauka o psiej naturze, jego potrzebach, wymaganiach i oczekiwaniach w stosunku do swoich opiekunów.
Warto mieć świadomość, że wprowadzenie do naszego domu psa, wiąże się z wieloma zmianami w naszych nawykach, przyzwyczajeniach, rozrywkach.
Podejmując decyzję o kupnie psa, warto pamiętać -  że psy potrafią żyć nawet i kilkanaście lat.

Ludzie przeciwko zwierzętom

średni sposób zabrania dręczenia zwierząt. O wiele łatwiej natrafić na informacje jakiej pomocy należy udzielić osobie, którego osioł upadł pod ciężarem. Zawsze chodziło o człowieka i jego sprawy. Chrześcijaństwo przyznając ludziom duszę, pogłębia tylko przepaść pomiędzy nimi a zwierzętami.

Z wielkich religii świata jedynie buddyzm poświęca uwagę problemowi okrucieństwa wobec zwierząt i nakazuje ich dobre traktowanie. Zarówno jednak Mojżesz, Chrystus czy Mahomet nie wypowiadają się na ten temat. Pisarze doby antyku i Średniowiecza swe zainteresowania zwierzętami ograniczają do kwestii spożywania lub też nie ich mięsa
Co ciekawe również wskazówki dotyczące karania zwierząt za występki brano z prawodawstwa Bliskiego Wschodu. Skoro całą Biblię uznano za świętą księgę chrześcijaństwa, również i karanie zwierząt stało się normą zwyczajową prawa i to nie tylko w Średniowieczu. Kamieniowano więc, jak nakazywała Księga Wyjścia, woły i konie winne śmierci człowieka, palono ule z pszczołami, wieszano koty za zjadanie gołębi lub inne narażenie się ludziom, ekskomunikowano węże oraz szarańcze. Krowy i klacze palno wraz z ludźmi, którzy przy ich udziale popełniali grzech sodomii. Robiono to, aby zatrzeć pamięć o tym występku, zwierzęta te uważano za nieczyste oraz z obawy przed narodzinami potworów.
Zabijanie zwierząt odbywało się z aprobatą wszystkich kościołów chrześcijańskich: protestanci nie różnili się pod tym względem od katolików. Dla jednych i drugich zasadniczym autorytetem był Stary Testament uczący bezwzględnego traktowania zwierząt.


Polowania.
W szlacheckiej Rzeczpospolitej bywało wielu myśliwych zarówno legalnych jak i nielegalnych. Trudno jednak znaleźć przeciwników tych polowań. Przyczynę stanowił charakter społeczeństwa staropolskiego: zaopatrzenie w dziczyznę odgrywało ogromną rolę w jadłospisie wszystkich warstw społecznych, aby można było nawoływać do rezygnacji z łowów. Zwierzyny było wówczas w lasach sporo, a wilki i dziki stanowiły zagrożenie dla ludzi i ich upraw.
W Polsce niezależnie od tego do jakich świątyń chodzono w niedziele, na polowania udawano się z równym zapałem i nie uważano tego za coś nagannego.
Jednostki potępiały polowania w Anglii dopiero w XVIII w. podobnie było w Polsce w okresie Oświecenia, gdzie Ignacy Krasicki nazywał je ?morderstwem niewinnych?. We Francji krytyka polowań pojawiła się w XVII w. za sprawą Cyrano de Bergerac. Za równo w Anglii, w Polsce czy we Francji nic nie robiono sobie z tych protestów. Stanowiły one niezbywalny przywilej warstwy rządzącej, potwierdzający jej wysoką pozycję społeczną.
Warto również zauważyć iż żaden dawny słownik czy leksykon polszczyzny nie mówi o "okrucieństwie" jako domenie ludzkiego działania, ale jako o zachowaniu zwierząt względem ludzi. Pogodził się z tym Kościół katolicki, o czym świadczy liczba posiadanych przez myśliwych patronów Np. św. Hubert, św. Eustachy, Idzi, Sebastian itp. Daremnie próbowano także zabronić duchowieństwu polowań. Wielokrotne zakazy nie przyniosły skutku. Jak mówi świecka satyra, księża woleli wydawać pieniądze na psy myśliwskie, niż wspomóc groszem potrzebujących. Skoro duchowni korzystali z uroków polowań, to czemu osoby świeckie miały się tego przywileju pozbyć? Ważnym wydarzeniem było także zniesienie przez Zygmunta Augusta (XVI w.) kary śmierci za kłusownictwo i zamiany jej na więzienie. W innych państwach europejskich kary były znacznie surowsze od wieszania, przez zaszywanie w skórze jelenia i rzucania psom na pożarcie, przywiązywania do dzikiego zwierzęcia i puszczania w las do oślepiania. Ogół społeczeństwa nie dostrzegał w polowaniu cech, które wskazywały na okrucieństwo.


Los zwierząt domowych.
Szczególnym upodobaniem do dręczenia ludzie wykazywali się w stosunku do kotów, zwłaszcza czarnych. Miło to swoją podstawę w wierze, że w kotach ukrywa się diabeł. Wiara ta przetrwała na wsiach do XIX wieku. Za przesąd ten przez wieki życiem zapłaciło tysiące ?mruczków?, którym zaciskano ogon w drewno, aby wypędzić z nich szatana. Można to jednak uznać za niewinna szykanę, w porównaniu z wrzucaniem, żywych kotów do ognia.
Zabiegi o charakterze obronno-magicznym mieszały się z elementami okrutnej zabawy. W wielu krajach palono koty podczas karnawału w środę popielcową oraz w dzień św. Jana, a w święto Wniebowstąpienia koty zrzucano z wieży kościoła (także w Polsce). We Francji worek lub kosz z kotami, wieszano nad stosem, który później zapalano. Była to ulubiona zabawa kolejnych władców i ich synów. Rytuał ten trwał od rządów Ludwika XI do XVIII stulecia. Z kolei w Anglii przeciwnicy papieża tworzyli jego kukłę i zaszywali w niej żywe koty. Dźwiękiem wrzasków wydawanych przez żywcem palone kociaki delektował się tłum gapiów. Innym sportem Brytyjczyków było strzelanie na wiejskich jarmarkach do kosza z kotami. Żywe koty zakopywano także w fundamentach domów i na rozdrożach dróg. Szczególną formą okrucieństwa było tworzenia tzw. "kocich organów" (koty ciasno wsadzano do skrzynki, a potem ciągnięto je za ogony).
Wieszanie lub topienia kota stanowiło od starożytności temat jednej z zabaw literackich, polegających na układaniu żartobliwych nagrobków dla zwierzaków. W nurt ten wpisał się także nasz Jan Kochanowski. Także literatura naukowa była niechętna kotom. W XVI ksiązki do łaciny jako jeden z przykładów podawały zdanie "ja nienawidzę kotów".
O ile w Anglii XVIII stulecia stosunek do kotów uległ wyraźnej poprawie, to w Polsce nadal pozostawał pełen nieufności. Okrucieństwo wobec kotów usprawiedliwiano ich fałszywym i drapieżnym charakterem oraz niebezpieczeństwem wynikającym z kontaktów z diabłem i czarownicami. Wraz z zakończeniem procesów o czary skończyło się lub osłabło prześladowanie kotów.
Największym okrucieństwem wobec zwierząt wykazywali się mieszkańcy miast. Koty czy psy traciły w mieście swe pierwotne funkcje i stały się narażone na agresje. To także w mieście ogromną popularnością cieszyły się objazdowe cyrki z dzikimi zwierzętami, maltretowanymi dla uciechy gapiów. Można powiedzieć, że na jednym biegunie znajdowały się zwierzęta faworyzowane np. papugi, sroki, pieski i kotki czy psy na dworach szlacheckich pieszczone aż do przesady. Na drugim biegunie zaś zwierzęcej doli znajdujemy bezdomne zwierzęta, które przestały być ludzkimi faworytami. Były one torturowane i zabijane na różne sposoby. Okrucieństwo wynikało z wierzeń magicznych, chęci wymierzenia kary czy pragnienia zabawy. Zawsze jednak było związane z systemem wielostopniowych uzależnień. Rodzice znęcali się nad dziećmi, te zaś odpłacały się w ten sam sposób zwierzętom nie przypadkiem dręczenie zwierząt zaczyna być potępiane dopiero wówczas, gdy tortury ulegają stopniowej eliminacji z procesu sądowego, a szkoła stara się ograniczyć chłostanie uczniów. Także polowania zyskują coraz więcej przeciwników.


Okrucieństwo a moralność.
Wydawać by się mogło, że po zacofaniu panującym w Średniowieczu, wraz z nadejściem ery nowożytnej los zwierząt ulegnie poprawie. Nic bardziej mylnego. Okrucieństwo w stosunku do zwierząt nie uległo osłabieniu, a raczej możemy mówić o utrzymaniu się pewnych tendencji. Poniekąd jest to wina Kartezjusza, który zwierzęta nakazywał traktować jako "maszyny" i w ten sposób trzeba było interpretować ich zachowanie.
W katechizmach, które ukazywały się w Polsce XVIII wieku brak pouczeń, że grzechem jest również dręczenie zwierząt. Mało komu przychodziło do głowy refleksja, że krzywdzenie zwierząt może pozostawać w sprzeczności z chrześcijańską moralnością. Problem stosunku do zwierząt nie zaprzątał nigdy uwagi staropolskich pedagogów, kaznodziejów czy satyryków. W sfery moralności oraz etyki wchodzono dopiero wtedy, gdy w niektóre zwierzęta wcielały się złe duchy lub kiedy w bajkach, mających przekazać pewną naukę moralną, zwierzą występowało jako personifikacja ludzkich wad czy zalet.
Zwierzęta nie pojawiają się w ogóle w naukach moralnych, które tak często występowały w dobie Oświecenia, choć wówczas ulega odnowieniu wywodzące się z antycznej Grecji przekonanie, iż istnieje ścisły związek między okrucieństwem przejawianym wobec zwierząt a ich stosunkiem do bliźnich, między torturowaniem psów czy kotów a okrucieństwem w ogóle. Tę samą myśl odnajdujemy w Wielkiej Encyklopedii francuskiego Oświecenia. Czytamy tam, że okrucieństwo wynika m.in. z przyzwyczajenia do rozlewu zwierzęcej krwi. William Hogarth w swym dziele o okrucieństwie przedstawia stopniową degradacje ludzkiej moralności: jako dziecko wiesza on koty za ogon na latarni i żywcem obskubuje ptaki, następnie pasjonuje się walkami kogutów, by stać się rzeźnikiem a potem mordercą.
Pierwszą w języku polskim naukę, iż Bóg pozwolił wprawdzie człowiekowi uśmiercać zwierzęta na własny pożytek, ale męczyć ich nie powinien, ani też z ich zabijania czerpać przyjemność i nie robić tego ze złej woli znajdujemy dopiero w wydanych w 1795 r. w Królewcu podręczniku dla szkół mazurskich przetłumaczonych przez Józefa Olecha.
Zarówno Niemcy jak i Anglia szybciej potępiły okrucieństwo wobec zwierząt niż Polacy. Związane jest głównie z zapóźnieniem rozwoju u nas myśli oświeceniowej.


Poprawa zwierzęcego losu.
Istniały jednak zwierzęta będące pod szczególnym ochroną np. psy myśliwskie czy konie rasowe. Na ich utrzymanie nie żałowano pieniędzy. W Polsce dbano także o zwierzęta gospodarne m.in. mleczne krowy, konie pociągowe. Robiono to jednak z pobudek ekonomicznych, nie zaś moralnych. W społeczeństwie polskim istniały także pewne przesądy. Wierzono, że zabicie bociana sprowadzi na sprawcę gniew Boga, a zabicie słowika zasmuca anioły. Nie zmienia to jednak faktu, że ich języki były ulubionym przysmakiem pańskich stołów. Nie bez znaczenia dla stosunku wobec zwierząt był rozwój sztuki kulinarnej. Potrawy zamieszczane w książkach kucharskich (np. Kuchnia polska regionalna ) mogły stanowić inspiracje dla okrutnych praktyk. Znajdziemy w tych księgach przepisy jak upiec drobne ptaki w cieście, jak utuczyć gęś gałkami wpychając pręt do dzioba, albo jak upiec gęś, aby jeszcze żywa trafiła na stół i tak pozostała do czasu całkowitego zjedzenia.
Jak się wydaje, istotny wpływ na zmianę stosunku do zwierząt miała literatura piękna. Dopiero w latach 20 XIX w. w czasopismach dziecięcych i młodzieżowych znajdują się nieśmiałe napomnienia o konieczności lepszego traktowania zwierząt. W stosunku człowieka do przyrody oraz zwierząt można wyróżnić dwa okresy. Pierwszy to czas gdy wierzono, że zwierzęta i przyroda stanowi zagrożenie dla ludzi. Przekonanie takie trwało bardzo długo. Np. las, góry czy morza traktowano jak szlaki komunikacyjne, które pełne są zagrożeń dal człowieka i które człowiek musi wyeliminować (zabijanie wilków). W tym czasie mamy do czynienia z okrucieństwem wobec zwierząt, które usprawiedliwiano na różne sposoby. Obowiązywała zasada: ujarzmić i wykorzystać, a w razie oporu zniszczyć.
Dopiero drugi okres przynosi postulat zaprzestania niszczenia przez człowieka środowiska naturalnego i zaprzestania okrucieństwa wobec zwierząt. Na koniec warto powiedzieć, że pierwszym międzynarodowym aktem prawnym, który reguluje kwestie traktowania zwierząt, jest Światowa Deklaracja Praw Zwierzęcia UNESCO z 1978 r. Deklaracja ta zakłada, że "żadne zwierzę nie może być przedmiotem maltretowania i aktów okrucieństwa". Kto mógł przypuszczać w XVI- XVIII wiekach, że ochrona natury stanie się programem politycznym wpływowych partii.